Festiwal Nadziei
Festiwal Nadziei
Czekałem około miesiąc przed opublikowaniem niniejszego artykułu, żeby emocje trochę opadły i żebyśmy mogli spokojnie zastanowić się nad tym, co się stało w Warszawie w połowie czerwca. Festiwal Nadziei był wielkim przedsięwzięciem dla wspólnot ewangelicznych w Polsce, niezależnie od tego, czy ktoś był za, czy przeciw temu wydarzeniu. W tym opracowaniu chciałbym wypunktować pewne aspekty FN, które nie zostały omówione do końca w innych dotychczas publikowanych artykułach i komentarzach. Zamierzam spojrzeć na to wydarzenie całościowo i obiektywnie w kontekście obecnych zmian religijności Polaków w ogóle, aby o słuszności (lub nie) angażowania się w FN rozstrzygnęły fakty.
Czy w przekazie ewangelii na FN czegoś nie zabrakło?
Pomimo wielu opinii uczestników Festiwalu Nadziei, że zwiastowane słowo było „bezkompromisowe” , i że była to „twarda ewangelia” , chciałbym powiedzieć (po wysłuchaniu kazania Pastora Grahama z FN kilka razy), że jednak zabrakło w nim czegoś zasadniczego. Nie chcę być oskarżony o czepianie się, ale niestety nie było wcale podkreślone, że zbawienie nie jest z ludzkich uczynków, lecz wyłącznie przez wiarę w ofiarę Jezusa Chrystusa. Należy także powiedzieć, że co prawda w sobotę i w niedzielę zacytował on List do Rzymian 6:23, ale nie wytłumaczył, czym jest dar i nie powiedział nic o tym, że ludzkie uczynki bądź religijne praktyki nie są zbawcze. W ogóle nie podkreślił tego punktu na FN. Wątpię, że było to tylko przeoczenie, szczególnie przez dwie noce pod rząd, na wielkim wydarzeniu, jakim był Festiwal Nadziei. To z czegoś wynika. Owszem, pastor Graham mówił, że mamy zaufać Jezusowi i mamy wyrazić żal za grzechy oraz że mamy odwrócić się od nich, powiedział także kilkakrotnie, że Bóg kocha człowieka. Pojawia się zatem pytanie, dlaczego nie mówił, że ludzkie uczynki i kościelne obrzędy nie zbawią człowieka? Tu trzeba przywołać jako kontekst ewangelikalnych chrześcijan ze Stanów Zjednoczonych.
W 1994r. w USA powstał dokument uzgodnienia między Kościołem Rzymskokatolickim a ewangelicznymi chrześcijanami „Ewangeliczni Chrześcijanie i Katolicy razem.” Jako część tego dokumentu dopisano apostolskie wyznanie wiary - jako podstawę wiary, pod którą wszyscy mogli się podpisać.
„Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.”
Można powiedzieć, że to, co pastor Graham głosił w Warszawie było zgodne z Apostolskim Wyznaniem Wiary, a jednak, nie poruszył on innych kwestii z Augsburgskiego. Dla ewangelicznych chrześcijan z USA, którzy chcą współpracować z Kościołem Rzymskokatolickim, Apostolskie Wyznanie Wiary stanowi grunt, na którym mogą stanąć razem i powiedzieć, że się zgadzają. Problem polega na tym, że Apostolskie Wyznanie Wiary posiada swój kontekst historyczny (tak jak każde wyznanie wiary), który nie mówi nic o usprawiedliwieniu grzesznika, tak jak podkreślano to w czasie reformacji protestanckiej. Tu jest więc - mówiąc przysłowiowo - "pies pogrzebany". Pismo Święte, napisane przez apostołów, jednoznacznie naucza, że usprawiedliwienie jest darem od Boga, wyłącznie na podstawie wiary w Jezusa Chrystusa i Jego ofiarę, a nie przez ludzkie uczynki i religijne obrzędy. Ludzkie uczynki i sakramenty nie są zapłatą za grzech i nie są zbawcze. Wielu Polaków przecież wierzy, że Jezus umarł za ich grzechy, wiedzą także, że powinni odwrócić się od grzechów, ale jeśli chodzi o ich akceptację przez Boga (usprawiedliwienie) ufają swoim dobrym uczynkom i sakramentom, jako podstawie do żywota wiecznego (lub krótszego pobytu w czyśćcu). Tak więc powiedzenie Polakom, żeby przyszli do Jezusa, aby przebaczył im grzechy, i aby otrzymali żywot wieczny, dla wielu nie jest obce i z tym mogą spokojnie się zgodzić. Jednak ludzie nie rozumieją wyłączności zbawczej wiary w Jezusa. Brak ruszenia kwestii uczynków i meritum sprawy powoduje, że ci ludzie nadal pozostaną przy przekonaniu, że owszem, mają Chrystusa, ale sami muszą „dorabiać” na zbawienie i robić dobre uczynki, oraz uczestniczyć w życiu sakramentalnym kościoła jako podstawie usprawiedliwienia. To kwintesencja różnicy pomiędzy biblijną ewangelią, a ewangelią z Rzymu. W zasadzie brak podkreślenia nieskuteczności ludzkich uczynków w zbawieniu, jest wielkim ukłonem ku Kościołowi Katolickiemu i niekompletną ewangelią wynikającą z Pisma Świętego. Ta zasadnicza kwestia pozostała na FN bez echa. Czyżby w przekonaniu pastora Grahama kwestia zbawienia nie z ludzkich uczynków i zasług, to jedna z „drugorzędnych spraw”, o której mówiono w oświadczeniu Rady Festiwalu?
„Współpraca ta dotyczy każdego, dla którego przesłanie Ewangelii o zbawieniu dzięki dziełu Jezusa Chrystusa (poprzez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie) jest absolutnie fundamentalne. Wszystko inne jest drugorzędne i pozostaje kwestią interpretacji wyznaniowej danego kościoła.”
Oświadczenie Rady Festiwalu
A co z kartkami informacyjnymi?
Kampanie ewangelizacyjne Billy’ego i Franklina Grahama mają interesującą specyfikę, mianowicie proszą ludzi, którzy przyszli do przodu po wezwaniu, do wypełnienia kartek informacyjnych. Te kartki zawierają informacje o danych osobistych, wieku, przynależności wyznaniowej itp. Potem kartki te są wysyłane do duszpasterzy kościołów, w celu dalszej opieki nad daną osobą. Już kilka dni po festiwalu pojawił się w sieci artykuł ”Kilka uwag o FN”, który mówił między innymi o dyspozycji kartek po FN. W tym tekście było ujawnione że kartki informacyjne nawróconych zostały wysłane do kościołów, do których ludzie nominalnie należeli, czyli baptysta do kościoła baptystycznego, katolik do katolickiego itp. Natomiast przed Festiwalem mało kto, chciał o tym słyszeć. Raz w gronie braci puściłem nagranie ks. Trzcińskiego (przedstawiciel Kościoła Katolickiego w FN), który dość wyraźnie powiedział, że tak będzie. Ludzie nie chcieli o tym słyszeć i mówili, że to niejasne i niejednoznaczne. Dlaczego? Bo chyba nie chcieli uwierzyć, że część ich kontaktów - osób, które były przez nich zaproszone na Festiwal Nadziei byłyby potem przekierowane z powrotem do Kościoła Rzymskokatolickiego. Natomiast, takie zachowanie (danie kartek informacyjnych Kościołowi Katolickiemu i innym nie-ewangelikalnym Kościołom) jest praktyką organizacji Billy’ego Grahama od wielu lat. Twierdzono, że ta sprawa była niejasna , pomimo tego, że organizacja Billy’ego Grahama postępuje tak od ponad pięćdziesięciu lat. Mając na względzie powyższe informacje, należy spojrzeć na kwestię kartek informacyjnych przez pryzmat oficjalnych statystyk FN.
Na stronie FN organizatorzy podali:
Po raz pierwszy w swoim życiu Jezusa Chrystusa przyjęło 1 178 osób. Ponownie w swoim życiu Jezusa Chrystusa przyjęło 138 osób. W swoim Zbawieniu upewniło się 690 osób.
Udało mi się także dotrzeć do szczegółowych statystyk karteczek. Trochę odbiegają one od oficjalnych danych podanych na stronie FN. Oficjalnie podane jest, że było w sumie 2006 decyzji rożnego rodzaju. Natomiast z wewnętrznych źródeł wiadomo, że tylko 1740 osób jest w bazie danych, czyli tylko część ludzi wypełniło karteczki. To się zgadza ze zdaniem obserwatorów FN, którzy mówili, że wielu nie wypełniło żadnych kartek i trochę się przestraszyło tego amerykańskiego zwyczaju. Wydaje się więc, że statystki podane przez FN na stronie zawierają ten wątek, tj. były jakieś decyzje, lecz brak kartek. Z pozostałej częściej osób wypełniających kartki 52% trafiło do pastorów zborów ewangelicznych, 21% do Kościoła Katolickiego, 20% to osoby nieletnie i ich dane nie zostały przekierowane dokądkolwiek i 5% źle wypełniło karteczki lub nie wyraziły zgody na kontakt i ich dane nie zostały przekierowane dalej. Tak więc połowa osób trafiła do pastorów ewangelicznych na dalszą opiekę, a druga połowa nie została przekierowana nigdzie lub do Kościoła Rzymskokatolickiego.
Należy również powiedzieć, że w niektórych przypadkach więź z osobą lub zborem, który zaprosił na Festiwal Nadziei, może być mocniejsza niż więź z kościołem rzymskim i niektórzy z tych ludzi mają szanse przetrwać i trafić do dobrego zboru, gdzie Słowo Boże jest zwiastowane i zachowane. Powinniśmy modlić się o to. W ogóle należy modlić się o tych respondentów, żeby pomimo uchybień w przekazie ewangelii, trafili do kogoś, kto mógłby dokładnie wytłumaczyć im ewangelię z Pisma Świętego. Ale fakt, że część respondentów została z powrotem przekierowana do Kościoła Katolickiego (łączne z katolikami zaproszonymi przez nasze zbory) nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Przecież ta informacja była dostępna przed Festiwalem Nadziei, tylko niektórzy nie chcieli o tym słyszeć. Przynajmniej teraz ta sprawa jest dla wszystkich jasna.
Wojna w sieci
Przed Festiwalem trwała zacięta wojna na słowa, na stronach www. Starałem się nie brać udziału w różnych "pyskówkach" na Facebooku i w sieci. Chociaż kilka razy coś dyskretnie napisałem, starając się zarówno szanować godność osoby posiadającej inne zdanie, jak i przedstawić własną opinię. Pisałem na przykład o finansowych aspektach Festiwalu Nadziei z liderem innego Kościoła Ewangelicznego i w ciągu pięciu minut cały wątek znikł ze strony. Pomimo tego, że w tym poście ów lider w „miłości Chrystusowej” publicznie nazywał zachowania przeciwników Festiwalu Nadziei postępowaniem „pospólstwa” i były prośby od czytelników, żeby usunąć negatywne opinie, on zostawił je, dopóki nikt nie napisał o finansowych aspektach Festiwalu Nadziei. Wtedy informacja błyskawicznie zniknęła. W sieci pojawiło się pomówienie do „zdrajców” i podane imienia i nazwiska takich osób (jakoby kościelny list Wildsteina), czytałem oświadczenie brata o jego niezależności od swojej zwierzchności kościelnej i tym podobne. Ogólnie rzecz biorąc reakcja zwolenników i przeciwników FN w sieci była wręcz żenująca.
Kiedy nie wiadomo, o co chodzi...
W swoim artykule o Festiwalu Nadziei „Festiwal Nadziei ,czy rozczarowania?” pastor Włodek Tasak przytoczył okoliczności, że powodem zaproszenia Kościoła Katolickiego na Festiwal było częściowo z powodu potrzeby zapełnienia trybun. To prawda, tylko to nie tłumaczy źródła takiego postępowania. Pełne trybuny są konieczne dla Billy’ego i Franklin’a Grahama w ich kampaniach. Niektórzy myślą, że to chodzi o bystrość przekazu ewangelii, zapraszamy nie-ewangelicznych i ewangelizujemy ich. To jest niestety trochę naiwne podejście do tej sprawy. Tak jak już zostało to omówione, kontakty z Kościoła Katolickiego zostały odesłane do niego, czyli zabrali swoich z powrotem do siebie, więc po co w ogóle ich zapraszać? Potrzeba pełnych trybun wynika z czegoś innego i kiedy nie wiadomo, o co chodzi, niestety chodzi o pieniądze. Przed tym wydarzeniem mało pisało się w sieci o kosztach Festiwalu Nadziei, ale koszty na pewno były potężne; Pepsi Stadion na dwa wieczory, nowoczesna scena, gwiazdy muzyki krajowej i zagranicznej, etaty, autokary, ochroniarzy, hotele, internet, billboardy, materiały promocyjne itd, itp. Ktoś musiał za to zapłacić. Polacy czasami myślą że jakaś „misja” albo „Amerykanie” płacą za takie rzeczy jakoby w USA były magiczne worki pieniędzy, które otwierają się dla chrześcijan. Nie chcę powiedzieć, że wysokość frekwencji na Festiwalu Nadziei była wyłącznie sprawą finansową, ponieważ to nieprawda, bo faktycznie FN również miał swoje duchowe cele, ale prawdą jest również, że Billy Graham Evangelistic Association (BGEA) jest potężną organizacją i potrzebuje milionów dolarów rocznie na swoje funkcjonowanie. Ktoś musi to zasilać, a BGEA musi pokazać efekty. Jak mają uzasadnić koszty Festiwalu Nadziei w Polsce, i inne podobne Festiwale przed sponsorami jeśli tylko 30 osób nawraca się do Chrystusa? Muszą mieć tysiące. Wtedy reputacja organizacji Billy’ego Grahama pokazuje, że BGEA to sprawna maszyna do zbawienia dusz. Do tego potrzebny był Kościół Katolicki. Z obecnością Kościoła Katolickiego mieli zapewnione, że "nawróci się" parę tysięcy i mało kogo obchodzi, że są potem odsyłani z powrotem do Kościoła Katolickiego lub w ogóle nie są przekierowani dalej. Zdjęcia PR są także potrzebne. Niemal od razu po pierwszej nocy Festiwalu Nadziei na stronie organizacji BGEA pojawiły się filmiki, że „Thousands accept Christ during united evangelical event.” (Tysiące przyjęło Chrystusa podczas zjednocznego wydarzenia ewangelikalnego). Choć nie napisali dokładnie, bo to nie tylko wyłącznie evangelical event ,przecież ten tłum to również dużo katolików. Należałoby raczej pisać „evangelical and catholic event” (ewangelikalne i katolickie wydarzenie), wtedy opis jest zgodny z rzeczywistością, ale zamożni protestanccy darczyńcy mogą być niezbyt zachęceni. Zdjęcia pokazały ten tłum w sobotę wieczorem. Nawet niektórzy z naszych braci nie mogli powstrzymać się od pokusy, aby mieć zdjęcia z masą ludzi w procesie „nawracania się” na FN. Tak jak żołnierze w Afganistanie, którzy pstrykają zdjęcia z podległymi bojówkarzami pod stopami, a potem umieszczają to w sieci. Sponsorzy muszą zobaczyć tysiące, żeby myśleli, że Polska została zewangelizowana i nadal sponsorować BGEA. Obecność katolików była potrzebna, żeby spowodować ten efekt widoczny na zdjęciach i filmikach.
Na marginesie, znaczna większość zakłóceń i podziałów w małym polskim środowisku ewangelikalnym była z powodu współpracy z Kościołem Rzymskokatolickim na FN. Natomiast organizacja Grahama świadomie pozwoliła na zakłócenie takiego środowiska, przeważne z powodów pragmatycznych, w tym finansowych. Dla mnie przykro było na to patrzeć. Służąc w Polsce ponad 18 lat nigdy nie słyszałem takich awantur i pomówień wśród ewangelicznych chrześcijan wobec siebie nawzajem. Przecież dla wszystkich środowisk ewangelikalnych ewangelizacja jest czymś, co nas zazwyczaj łączy. Często w lokalnych przedsięwzięciach ewangelizacyjnych zbory z różnych denominacji łączą się w celu ewangelizacji przeważnie katolików. Natomiast na FN było odwrotnie - ewangeliczni się skłócili i Kościół Rzymski przejął część respondentów. Ewangelizacja tego typu spowodowała wielki podział w małym środowisku ewangelikalnym i będzie potrzebne trochę czasu, żeby te rany się zagoiły. A jedność będzie potrzebna, bo niebawem znowu przyjdzie z USA kolejny sprawdzian lojalności ewangelii w Polsce, w postaci charyzmatycznej stacji telewizyjnej ruchu wiary TBN, najpierw w cząstkowej formie w 2014, a potem pełną parą w listopadzie 2015.
Przeogromny Plon?
W kontekście rezultatów na innych festiwalach nadziei w Europie wschodnio-środkowej nasze „1178 pierwszych decyzji dla Chrystusa” dla kraju 38,000,000 milionów ludzi było i tak stosunkowo mało i wydaje się, że jest wynikiem procesu sekularyzacji w Polsce. Według informacji z BGEA w 2005 r. w małej Mołdawii 94,000 tysięcy ludzi brało udział w Festiwalu i 6900 podjęło decyzje dla Chrystusa, w 2007 r. w Kijowie 231,000 tysięcy ludzi słyszało przekaz ewangelii (również przez satelity) 6700 odpowiedziało na wezwanie, w 2008 w Rumunii 77,000 tysięcy osób przyszło na stadion i 3900 odpowiedziało na wezwanie do przyjęcia Jezusa Chrystusa; w 2009 w Estonii 30,000 tysięcy osób usłyszało i 1500 przyszło do przodu po wezwaniu; i na malutkiej Łotwie 44,000 przyszło na Festiwal i 3000 odpowiedziało na wezwanie. Owszem, w Polsce wyszło „do przodu” na wezwanie 2006 osób w sumie (niektórzy mieli inne powody, upewnić swoje zbawienie, przyjęcie Jezusa „drugi raz” itp.) ale wygląda na to, że i tak to stosunkowo mały efekt, który jest wynikiem obecnego procesu zeświecczenia Polski. Pomimo haseł o wierze chrześcijańskiej w Polsce, stosunkowo niewielu jest dziś faktycznie tak zainteresowanych sprawami Boga. Prasa szczególnie nie była zainteresowana Festiwalem Nadziei. W pierwszym dniu Festiwalu odbywała się w Warszawie także parada równości społeczności homoseksualnej. W sobotę w wieczornych wiadomościach mówili dużo o paradzie równości i zupełnie nic o Festiwalu. Co prawda w niedzielę było parę wzmianek o marszu dla Jezusa z małą wzmianką o FN i po miesiącu TVP2 wypuściła coś o FN o godzinie, kiedy ludzie zazwyczaj śpią. Widać wyraźnie jak społeczeństwo się zmieniło. Myślę, że 15 lat temu reakcja prasy byłaby wręcz odwrotna. Trochę mówiliby o przybyciu Franklin’a Grahama i Festiwalu w wiadomościach i nic nie powiedzieliby o homoseksualistach na ulicy, bo to wstyd. Dzisiaj jest inna duchowa rzeczywistość, frekwencja i reakcja na wezwanie na FN jest tego symptomem. Kościół Katolicki w swój własny sposób potwierdził, tę obecną duchową sytuację w Polsce, bo ostatnio podali, że po raz pierwszy frekwencja podczas niedzielnej mszy spadła w Polsce poniżej granicy 40 procent (do 39,1 proc). Wygląda na to, że Polska idzie powoli w kierunku zeświecczenia.
A jednak murzyńskość ?
Jeszcze raz odnoszę się do artykułu pastora Tasaka w którym napisał,
„Tu mieliśmy sytuację trochę jak z Trzeciego Świata: przedstawiciel wyższej cywilizacji przyjeżdża do reprezentantów tej niższej, którzy sami są raczej bezradni i są w stanie zapewnić jedynie zaplecze wydarzenia.”
Korzystam także z ostatnio ujawnionych wypowiedzi Ministra Spraw Zewnętrznych Radosława Sikorskiego, który w kontekście stosunków Polski do USA mówił o mentalności murzyńskiej. Mamy do czynienia z podobnym rodzajem zjawiska wśród niektórych zwolenników FN. Wszystko od „wielkiego Joe’a z USA”, który przyjechał do nas biednych i zapłacił za imprezę, było wspaniale. Nic lepszego, przeciwnicy wydarzenia byli zaściankowym pospólstwem lub co gorsze nie rozumieli tej wspaniałości, a szczególnie tego, że była z ewangelikalnego raju w Stanach Zjednoczonych. Z takim podejściem do sprawy nigdy nie będziemy mieli właściwego rozumienia FN, bo i tak z góry założono, że wszystko będzie doskonałe i nie jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić tego wydarzenia. Trochę jak ciemnoskórzy z Afryki, którzy po raz pierwszy w XIX wieku widzieli białego człowieka, broń palną i leki. Wszystko wspaniałe, nic lepszego, ale nie do końca rozumieli wszystkie intencje białego człowieka i niestety często byli wykorzystywani. Przecież, jak napisałem powyżej, to zakłócenie jedności wśród ewangelicznych chrześcijan w Polsce powstało przez świadomą decyzję BGEA i chyba było ono dla nich tylko „kosztem służby.”
Co dalej po FN?
Trzeba się modlić o ludzi, którzy pomimo uchybień w przekazie biblijnej ewangelii szczerze chcieli znaleźć zbawienie swojej duszy w Chrystusie. Modlimy się, żeby jednak trafili do Zborów, gdzie Słowo Boże jest zwiastowane i szanowane. Na pewno jest trochę tych osób. Należy również modlić się i starać o jedność w środowisku ewangelikalnym, które przez FN doświadczyło dość mocnego ciosu w swoją widoczną jedność. Przecież, jak napisałem wcześniej, niektóre teksty w sieci i pomówienia z obydwu stron (zwolenników i przeciwników) FN były niestety obrzydliwe, nie tylko dla naszego środowiska, lecz także dla ludzi z zewnątrz, którzy przecież także czytają posty na Facebooku i innych stronach. Chyba najwyższy czas, żeby zrobić jakieś publiczne przeprosiny, gdzie trzeba. Również należy modlić się o liderów Kościołów Ewangelikalnych, którzy zaangażowali się w FN, żeby nie wyciągnęli wniosku na przyszłość, że najsprawniejsza droga do ewangelizacji jest przez kompromis ewangelii z Kościołem Rzymskokatolickim. Owszem możesz mieć dużo ludzi na spotkaniu, ale muszą zrozumieć, że żywot wieczny nie jest nagrodą za dobre zachowanie, lecz darem łaski skutecznym wyłącznie przez wiarę i zapłaconym przez drogocenną krew Jezusa. Jeśli omijamy te zasadnicze sprawy, nie ewangelizujemy, lecz raczej tylko prowadzimy kościelną politykę i tak w tym katolicy zawsze górują.
Trzeba również rozumieć, że polskie społeczeństwo się zmienia. Chrześcijańskie przekonania, że Bóg istnieje i że Jezus jest Bogiem itp., wydaje się, że teraz wymagają jakiegoś uzasadnienia dla wielu Polaków, bo nie akceptują tego światopoglądu bezpośrednio. Przecież z nauką ewolucji w szkołach i innymi aspektami współczesności takimi jak; internet, powszechna pornografia, rozwody, eurosieroty, narkotyki itd., niestety Polacy nie zbliżają się do Boga i cześć umysłowo nie wierzy lub poważnie wątpi w Jego istnienie. Kolega, który był na FN opowiedział mi, że przed nim siedzieli hipsterzy i po prostu głośno się śmiali, kiedy MC’owie ogłosili, że jesteśmy tutaj „dla Jezusa”. Dla takich osób chrześcijaństwo jest zupełnie innym światem, innym językiem, inną kulturą, jakąś bajką. Należy dużo modlić się o Polskę i Polaków oraz skorzystać z biblijnej apologetyki, żeby dać jakieś sensowne argumenty ludziom, którzy są coraz bardziej sceptycznie nastawieni wobec chrześcijaństwa i wobec podstawowych zasad wiary.
Napisałem w moim artykule Ruch Ekumeniczny- Quo Vadis, że muzyka na FN miała być fajna i właśnie tak było. Chór był wspaniały. Cieszę się, że były również gwiazdy z polskiej sceny muzycznej. Występowała również Natalia Niemen i śpiewała „Dziwny jest ten świat.” Lubię jej słuchać i chyba ta piosenka podsumowuje moje odczucia wobec FN i zakłócenia jedności wśród ewangelikalnych chrześcijan w tym okresie;
„Dziwny ten świat, świat ludzkich spraw,
czasem aż wstyd przyznać się. A jednak często jest, że ktoś słowem złym zabija tak, jak nożem.”
Sądzę, że nadszedł czas, żeby przeprosić, gdy trzeba, i wybaczyć za krzywdy i przykre słowa. Obyśmy w przyszłych bataliach o wiarę w Polsce mogli zachować się bardziej tak, jak jest napisane na stronach ewangelii, niż tak, jak okazało się to w sieci, w okresie szczególnie przed FN. Jesteśmy znani jako uczniowie w Chrystusie, nie tylko przez trwanie w prawdzie, ale także przez trwanie w miłości.
Krzysztof Osiecki
Festiwal Nadziei: Postscriptum
16.07.2014